środa, 31 października 2012

Markety







W Delhi jest wiele marketów - targów, prawie każda dzielnica ma swoje handlowe miejsce, gdzie można kupić wszystko. Są też specjalne targowiska tylko z przyprawami, z ubraniami lub z dość wysokiej jakości rzemiosłem, bardziej dla turystów. Informacje gdzie się udać po daną rzecz przekazują nam znajomi. Czasem sami odkrywamy, że niektóre miejsca oferują towary niemal jednorazowe, a inne dużo droższe są jednak warte swojej ceny. Choć nie ma drugiej tak relatywnej sprawy w Indiach jak cena i trzeba się dobrze nachodzić, posprawdzać i potargować, żeby nierzadko się zorientować, że to samo gdzie indziej jest co najmniej trzy razy tańsze. Zabawny jest moment jak ktoś nagle zapytany o koszt np lampy odpowiada z małym opóźnieniem, w czasie którego taksuje szybko wzrokiem pytającego i niepewnie strzela kosmiczną kwotę. Dobrze jest też dokładnie oglądać co się kupuje, bo można radośnie nabyć dziurawe spodnie, za duże ubrania (zawsze usłyszysz, że to dobry rozmiar) lub wiecznie farbujące tkaniny, jak mnie się zdarzyło w ciągu jednego dnia:-)

wtorek, 30 października 2012

Indyjska Polityka


W niedzielę (28 października) indyjski rząd przeszedł długo oczekiwaną i całkiem poważną rekonstrukcję. Zmiany dotyczyły łącznie 22 stanowisk w gabinecie, łącznie z siedmioma ministrami, w tym tak ważnymi jak spraw zagranicznych czy rozwoju zasobów ludzkich. (zobacz więcej np.: http://www.thehindu.com/todays-paper/khurshid-raju-head-pack-in-major-reshuffle/article4042213.ece ). Dodanie kilku młodych i ambitnych polityków z pokolenia Rahula Gandhiego (syna szefowej Indyjskiego Kongresu Narodowego – Sonii Gandhi i prawdopodobnie przyszłego premiera) miało poprawić i odmłodzić wizerunek rządu powszechnie uważanego za „niekompetentny, stetryczały i skorumpowany”. To pewnie ostatnia przed planowanymi za 1,5 roku wyborami próba premiera Manmohana Singha na przyspieszenie reform i odzyskanie społecznego zaufania. Nie będzie to jednak zadanie łatwe.

Jeśli komuś polska demokracja i krajowi politycy wydają się nieprofesjonalni, skorumpowani lub nieuczciwi, obserwowanie życia politycznego w Indiach może tchnąć nieco więcej wiary w Polskę. Indie, to największa demokracja świata, ale też posiadająca największe problemy. Nie spotkałem jeszcze tutaj nikogo, kto miałby dobre zdanie o indyjskich politykach. Raczej nikt nie ma złudzeń, że mandat do parlamentu potrzebny jest im do czegokolwiek innego niż do szybkiego wzbogacenia się i realizacji własnych partykularnych interesów. Skandale korupcyjne dotykające rząd, ale też polityków opozycji sprawiają wrażenie, ze nikt w indyjskiej polityce nie jest czysty. W 2008 r. na 535 parlamentarzystów prawie ¼ miała wytyczone procesy  za korupcje, malwersacje finansowe i zwykłe przestępstwa. Przy okazji ważnego dla rządu głosowania wotum zaufania latem 2008 r. kiedy liczył się każdy głos, kilku parlamentarzystów zostało dowiezionych do parlamentu prosto z więzienia. W ostatnich latach kilku ministrów musiało pożegnać się ze stanowiskami po naświetleniu ogromnych afer korupcyjnych. 

Mój wykładowca na uniwersytecie narzeka na brak prawdziwego przywództwa politycznego a kiedy wymienia nazwiska aktualnych liderów poszczególnych partii wywołuje tylko śmiech studentów. Kiedy próbuje zwrócić uwagę na duże zainteresowanie polityką i wysoką frekwencje w indyjskich wyborach, z reguły wyższą niż w nowych demokracjach w Europie Centralnej, rozwiewa mój optymizm twierdząc, że mniej niż połowa tych wyborców głosuje świadomie. W kraju gdzie 40% populacji nie potrafi pisać i czytać i kilkaset milionów ludzi żyje w ubóstwie kupowanie głosów nie jest aż tak drogie ani trudne. W indyjskiej polityce liczą się koneksje, pieniądze i oddanie liderowi. Indie przećwiczyły już system jednopartyjny (długa dominacja Kongresu Narodowego), dwupartyjny (rządy Kongresu lub prawicowej BJP) i wielopartyjny (z szerokimi koalicjami u władzy), ale żaden nie spełnił oczekiwań wyborców. 

Jeśli komuś ekscesy Samoobrony w polskim parlamencie wydawały się nie na miejscu i szkodzące demokracji powinien obejrzeć prace indyjskiego parlamentu. Niedawna letnia sesja praktycznie się nie odbyła bo opozycja skutecznie blokowała obrady wdając się w zażarte kłótnie i prowadząc obstrukcje prac, domagając się wyjaśnienia ostatniego skandalu z alokacją kopalń węgla prywatnym firmom. Jeden z liderów ruchu społecznego przeciwko korupcji, który powoli przekształca się w polityka Arwind Kejriwal niemal codziennie naświetla niejasne interesy polityków z wszystkich opcji politycznych. Najgorsze jest przeświadczenie, że nie ma żadnej alternatywy i cała klasa polityczna jest do niczego. 

Czy Kejriwal zdąży zbudować struktury swojej partii i przekonać wyborców, że jego drużyna jest inna, pozostaje pod dużym znakiem zapytania. Czy rosnąca frustracja społeczna całą klasą polityczną zrobi miejsce na nową siłę w indyjskiej polityce? Czy może ostatnie zmiany w rządzie i coraz bardziej krytyczna opinia publiczna wymuszą nowe standardy i odnowią etos obecnych polityków? Jakby nie było następne wybory w Indiach będą na pewno bardzo ciekawe.

poniedziałek, 29 października 2012

Rozgrzewające napoje

ginger honey lemon tea
 Wraz z nadejściem jesieni, która tu objawia się w postaci porannych mgieł i nocnego chłodnego powietrza wzrasta zapotrzebowanie na rozgrzewające ciało i duszę napoje.
Nasze dwa ulubione to ginger honey lemon tea i masala chai. Pierwszy to po prostu dużo imbiru pokrojonego w paseczki zalanego wrzątkiem z dodatkiem soku z limonki (lub cytryny) i miodu. Masala chai to czarna herbata sypana ( w kuleczkach) zagotowana w garnku z wodą i mlekiem, rozgniecionym kardamonem i specjalną mieszanką przypraw do tejże herbaty (dostępna z w sklepach z produktami z całego świata) i cukrem np brązowym. Cała filozofia polega na tym, że niczego nie trzeba żałować, ma to być mocne, rozgrzewające. Nasz sąsiad natomiast ma inny sposób na nadchodzącą zimę i wczoraj zakupił rum:-)
masala chai

sobota, 27 października 2012

Warzywne curry



Curry z mieszanych warzyw to proste i przyjemne danie - myślę, że w sam raz na jesienne chłodne dni.
Składniki można dowolnie wybierać w zależności jakie warzywa są dostępne i ulubione. Dobrze wygląda i smakuje jeśli warzywa są różnorodne w kształcie i kolorze. Zasady tworzenia curry są mniej więcej podobne w różnych przepisach jeśli chodzi o kolejność dodawania składników. Szybko można własne wersje wypracować. Trzeba tylko zgromadzić dużą ilość przypraw - można je kupić np w sklepach z produktami z całego świata. Tutaj podaję przepis z książki: "Complete Indian Cooking"

Składniki:
1 łyżka oleju
1/2 łyżeczki nasion gorczycy (czarnych)
1/2 łyżeczki nasion kuminu
1 cebula pokrojona w cienkie plasterki
2 liście curry (pewnie nie do dostania w Polsce)
1 świeże zielone chilli drobno pokrojone (można też przekroić tylko wzdłuż lub wrzucić w całości - łagodna wersja)
2,5 cm świeżego imbiru drobno pokrojonego
2 łyżki pasty curry (można sobie taką przygotować na dłużej do przechowywania w lodówce: 4 łyżki nasion kolendry, 2 łyzki kuminu, 1 łyżeczka nasion kozieradki, 2 suszone chili, 2 liście curry, 1 łyżeczka chilli i 1 łyżeczka kurkumy, sól, ocet ok 1/5 szklanki winny, olej 1/4 szklanki - wszystkie przyprawy mielimy w młynku do przypraw dodajemy ocet winny, mieszamy aż utworzy się pasta, podgrzewamy olej na patelni lub w woku i smażymy pastę mieszając przez 10 min, schładzamy i możemy przechowywać w słoiczku w lodówce - proporcje przypraw też można zmieniać lub użyć już zmielonych przypraw, które zmieszamy razem z odrobiną wody tuż przed dodaniem do gotowania)
1 mały kalafior - czyli mniej więcej 1/4 polskiego kalafiora:-) podzielonego na różyczki
1 duża marchewka pokrojona w grube plastry
10 dag fasolki szparagowej pokrojonej w kawałki 2,5 cm
1/4 łyżeczki kurkumy
1/4 łyżeczki chilli (można mniej)
1/2 łyżeczki soli
2 pomidory pokrojone w drobną kostkę
1/2 szklanki groszku zielonego (może być mrożony choć nie uznaję mrożonych warzyw zazwyczaj)
2/3 szklanki warzywnego wywaru

Podgrzewamy olej w garnku o grubym dnie, smażymy nasiona gorczycy i kuminu 2 min (zaczną pstrykać), dodajemy cebulę i smażymy na małym ogniu 5 min, dodajemy świeże chili, imbir smażymy 2 min, dodajemy pastę curry, mieszamy dokładnie przez 3-4 min. Wrzucamy kalafiora, marchewkę i fasolkę szparagową (lub inne dostępne warzywa) smażymy przez 4-5 min, dodajemy kurkumę, chilli, sól i pomidory dusimy przez 2-3 min, wsypujemy groszek gotujemy 2-3 min wlewamy wywar warzywny, przykrywamy pokrywką i dusimy aż warzywa zmiękną. Podajemy. W przepisie tego nie ma ale można złagodzić smak kleksem śmietanki jeśli ktoś lubi.

czwartek, 25 października 2012

Rishikesh

kawa z widokiem na most
Wróciłam z krótkiej wyprawy z Lakshmi do Rishikeshu. Jak dobrze było odetchnąć świeżym, górskim powietrzem, posiedzieć w klimatycznych knajpkach nad Gangesem popijając "ginger honey lemon tea".

Lakshmi
Wietrzny poranek w uśpionym miasteczku to nie tylko zachwycające widoki - obserwowałam jak rano mieszkańcy przynosili w klatkach złapane w nocy szczury i wypuszczali je pokojowo na brzegu.

Freedom cafe
Kilka dobrych godzin spędziłyśmy w tym miejscu, malując, zajadając potrawy wszelkiego rodzaju, na które trzeba było długo czekać ale jak głosił napis były przygotowywane z miłością.



Scenki rodzajowe


 Harmonia wśród ludzi i zwierząt - nawet krowy w Rishikeshu były szczęśliwe, czyste i śliczne, koniki i osiołki też:-)

siesta


Zwiedziłyśmy opuszczony Aśram do którego przyjechali na kilka miesięcy Beatlesi w 1968 roku. Podobno był to bardzo twórczy dla nich czas. Przyjazd zespołu rozsławił Rishikesh wśród hipisów i zachodnich turystów. Miejsce to ma niesamowity potencjał ale całkiem zmarnowany. Pozostały tylko ruiny w lesie.

Aśram Beatlesów
Pyramid cafe

Zatopienie Durgi w Gangesie


niedziela, 21 października 2012

Sezon festiwali religijnych

W Indiach jest wiele bogów, wielu świętych, wiele religii,  i w efekcie -  wiele powodów do świętowania. Od sierpnia oficjalne uroczystości odbyły się z powodu urodzin boga Kriszny (Janmashtami), rocznicy niepodległości Indii, końca muzułmańskiego miesiąca postu -Ramadanu (Id al-Fitr), urodzin Mahatmy Gandhiego - ojca narodu. Przed nami wolne m.in. z okazji urodzin Guru Nanaka - założyciela religii sikhów, urodzin Chrystusa (Boże Narodzenie), urodzin proroka Mahometa (Id al Milad ) i urodzin Buddy (Budha Purnima). 


Aktualnie wkraczamy natomiast w sezon festiwali hinduistycznych. Od zeszłego tygodnia trwa Navratri - "dziewięć nocy" poświęconych bogini Durdze (stąd też nazywane jako Durga Pudża). W tym czasie oddaje się cześć dziewięciu wcieleniom kobiecej siły Śakti. W północnych Indiach, więc także w Delhi, święto odnosi się bardziej do zwycięstwa boga Ramy nad demonem Rawaną i towarzyszy temu odgrywanie historii opisanej w Ramajanie - jednym z dwóch głównych eposów indyjskiej mitologii. Kulminacja festiwalu przypada na 24 października (święto Dushera) kiedy spalony zostanie idol Rawany a misternie przygotowywane posągi bogini Durgi zostaną zatopione w rzekach. W sensie religijnym, w święcie tym chodzi uczczenie zwycięstwa dobra nad złem. W wymiarze praktycznym, to często okazja do spotkań z rodziną i znajomymi, uczestnictwa w licznych procesjach i festiwalach, dobrej zabawy i jedzenia. 

Załączamy kilka zdjęć z wizyty ze znajomymi w dzielnicy bengalskiej w Delhi , gdzie szczególnie popularna jest Durga.






Trochę Polski w Indiach

Na początku czerwca, po wielu latach starań, otwarty został w końcu Instytut Polski w New Delhi. To druga tego typu placówka promująca polską kulturę w Azji i można mieć nadzieję, że pomoże zwiększyć wiedzę o naszym kraju w Indiach. Instytut nie ma jeszcze swojej stałej siedziby, ani strony internetowej, ale radzi sobie dość dobrze. Sami też korzystamy - we wrześniu Instytut sprowadził do Indii Michała Malinowskiego na Festiwal Opowiadaczy Historii, a także zorganizował premierę  filmu dokumentalnego "Chitraanjali" o polskim malarzu Stefanie Norblinie, który w trakcie drugiej wojny światowej ozdobił swoimi malowidłami kilka pałaców indyjskich maharadży. Film jest naprawdę ciekawy i dobrze pokazuje mało znane elementy wspólnej polsko-indyjskiej historii. Film pewnie będzie pokazywany w Polsce, wiec jak ktoś miałby okazję to polecamy. Tutaj link do trailera:  
http://www.nina.gov.pl/ninateka/wideoteka/detal/2012/07/10/Chitraanjali_Stefan_Norblin_in_India

Aktualnie nadrabiamy zaległości z polskiego kina. Instytut pokazuje, przy dość pełnej sali, odświeżone cyfrowo klasyczne filmy z lat 50tych i 60 tych:  "Nocny pociąg" Jerzego Kawalerowicza, "Do zobaczenia, do jutra" Janusza Morgensterna, "Niewinni czarodzieje" Andrzeja Wajdy oraz "Eroica" Andrzeja Munka. To zabawne jak daleko trzeba czasem pojechać, żeby znaleźć to co jest tak blisko.

wtorek, 16 października 2012

Australia w prezencie

Pani Premier Australii Julia Gillard oficjalnie rozpoczęła festiwal




Gurrumul Yunupingu

Anoushka Shankar z zespołem

Anoushka Shankar


Nie wiem nawet jak opisać wydarzenie które mieliśmy możliwość zobaczyć - otwarcie OZ Fest - Festiwalu prezentującego twórców z Australii w Indiach. Koncert rozpoczynający festiwal był tak magiczny i tak estetycznie zachwycający że brakuje słów. Występy Gurrumula Yunupingu - aborygeńskiego, niewidomego muzyka, Anoushki Shankar grajacej na sitarze (w ramach wymiany kulturalnej) i Marka Atkinsa, który zrobił wstęp na digeridoo poprzedziła przemówieniem premier Australii Julia Gillard. Niezwykłe wizualizacje 3D które wyświetlane były na XVI wiecznym zabytku w obrębie już przez nas opisywanego miejsca Purana Quila stanowiły przepiękne tło. Przykuwały uwagę tak, że nie można było oderwać wzroku i to może niezbyt dobrze dla muzyków:-) Jednak dźwięki najpierw digeridoo potem głosu i gitary Gurrumula przenosiły do miejsc, o których nostalgicznie śpiewał. Anoushka "przeskakiwała" ragami z północnych Indii do południowych i dynamicznie zakończyła koncert.

No i na koniec jeszcze wspomnę że tak jak inne wydarzenia koncert był za darmo! To jest coś co dla mieszkańców Delhi jest normalne a nas ciągle zadziwia. Po prostu tu każdy chce zaprezentować publiczności swoich artystów i dorobek kultury i to jest finansowane przez różne organizacje.

Oto próbka obrazu i dźwięku z tego wieczoru:

niedziela, 14 października 2012

Indyjskie dylematy


Jednym z pierwszych doświadczeń jakie przeżywa każdy kto przyjeżdża do Indii (dla niektórych jest to zbyt trudne i więcej tu nie przyjadą) jest doświadczenie biedy. Nie jest to jakaś polska bieda – schowana w domach i oznaczająca gorsze posiłki i tańsze zabawki. Nie jest to nawet bieda afrykańska – przygnębiająca, ale nie przerażająca. W Indiach bieda jest skrajna i powszechna i wszechobecna.

Tutaj mieszka więcej ludzi w skrajnym ubóstwie (według Banku Światowego to poniżej 1,25$ dziennie) niż w całej Afryce Subsaharyjskiej. Według opublikowanego w zeszłym tygodniu Globalnego Indeksu Głodu – Indie zajęły 65 miejsce na 79 państw. To znaczy że tylko w czternastu krajach świata problem jest poważniejszy. Aż 43,5% indyjskich dzieci w wieku do 5 lat jest niedożywionych (62 miliony). 25% wszystkich cierpiących z powodu głodu na świecie mieszka w Indiach.  Nie sposób tego nie zauważyć ani przed tym uciec. 

Bieda nie chowa się w domach, bo ich nie ma. Bieda mieszka na ulicy – w centrach miast, na skrzyżowaniach, pod mostami, za rogiem. Bieda często nie ma ręki albo nogi, ma zdeformowane ciało i smutne, błagające oczy. Bieda jest jednocześnie aktywna i nie pozwoli Ci o sobie zapomnieć. Znajdzie cię na ulicy, w taksówce, w sklepie czy restauracji. Bieda wywołuje poczucie winy.

Kiedy leże w wygodnym łóżku w swoim mieszkaniu w dobrej dzielnicy Delhi myślę jakim jestem szczęściarzem. Jednocześnie pojawiają się wątpliwości dlaczego jestem akurat tu a nie na ulicy pośród setek tysięcy bezdomnych lub w slumsach z milionami lepiej od nich "sytuowanych”. Idąc ulicą omijam chodnik zajęty przez bezdomnych, odtrącam ręce wyciągnięte przez kobiety, uciekam wzrokiem przed spojrzeniem dzieci. Przyłapany w autorikszy na skrzyżowaniu powtarzam w myślach znany rachunek: dać kilka rupii czy właśnie nie; czy ulegając prośbom opłacam im jedzenie czy właśnie skazuje na trwanie w tym miejscu całe życie, czy bardziej pomagam czy szkodzę, w i w końcu na ile takich skrzyżowań, na ile osób, na ile wyciągniętych rak starczy mi pieniędzy, i jak zdecydować na których? 

Anuj – młody hindus z bogatej rodziny opowiada mi, że żebractwo to dobrze zorganizowana profesja którą zarządzają związki zawodowe i rożne mafie, a pieniądze rzadko trafiają do tych których spotykasz na ulicy. Każdy kto widział  film „Slumdog-milioner z ulicy” może wyobrazić sobie jak to wygląda. „Ja nigdy nie daję pieniędzy na ulicy – opowiada – zamiast tego od czasu do czasu moja rodzina zawozi dary i pieniądze do zaufanych organizacji”.

Kiedy patrzę za okno na robotników burzących stary dom ogromnymi młotami, zarówno mężczyzn jak kobiety, czuję jednocześnie współczucie i podziw. Słowa mojego sąsiada działają choć trochę uspokajająco – „w Indiach poprawia się także robotnikom - kiedyś mogłem mieć pracownika za 1 dolara dziennie – dziś muszę płacić 3 dolary (9 PLN)”. Jadąc rikszą czuję dyskomfort targując się z rikszarzem o dziesięć rupii. Z jednej strony znam ceny i nie chce dać się naciągnąć, z drugiej myślę że powinienem zapłacić więcej. Czasem chciałbym w tajemnicy zostawić rikszarzowi 1000 rupii, żeby choć raz mógł wydać na coś innego niż na przeżycie. 

W Indiach nawet zabicie owada może przyprawić o dylematy moralne. Z jednej strony powszechny wegetarianizm i ogólna świadomość reinkarnacji sugerują większą wstrzemięźliwość w stosowaniu przemocy. Z drugiej strony, insekty są tak uciążliwe i paskudne a komary przenoszą niebezpieczną malarię i dengę, ze odruchowo wymierzasz najwyższy wymiar kary. 

Przydałaby się jakaś grubsza skóra – na te komary i biedę. Oczywiście ubogie i smutne Indie to tylko część obrazka. Indie są wielowymiarowe. A w zasadzie jest wiele Indii. Są też bardzo bogate i radosne. Te różne Indie przeplatają się i jakoś uzupełniają. Bose, brudne dzieci przeciskają się na skrzyżowaniu między wypolerowanymi BMW i nowiutkimi SUVami. Kiedy trafiamy do lepszej restauracji dla wyższych klas, stać nas może na jedno małe piwo (22 PLN) lub colę (10PLN) i sami czujemy się jak z biedniejszego świata. Nad mężczyzną który śpi na ulicy a jego dniówka, przy odrobinie szczęścia może wynosić 300 rupii wisi wielki billboard zapraszający na weekend do luksusowego hotelu za ”jedyne 25 000 rupii”. Zastanawiam się patrząc na to ogłoszenie, czy ci którzy je projektowali nie mieli poczucia winy? I to jakoś pomaga mi zagłuszyć własne sumienie.

sobota, 13 października 2012

piątek, 12 października 2012

"Roll of honour" - premiera książki



Niedawno ukazała się książka naszego znajomego Amandeepa Sandhu "Roll of honour" Jest to opowieść o trudnym czasie dorastania, szukania własnej tożsamości w niełatwym dla sikhów czasie w roku 1984 (atak na Złotą Świątynię, zabijanie niewinnych sikhów, zamach na Indirę Gandhi). Historia, którą autor opowiada jest oparta o jego doświadczenia, kiedy jako młody chłopak, sikh uczęszczał do szkoły dla przyszłych wojskowych. Przeżycia z tamtego czasu, kiedy był z jednej strony świadkiem przemocy wśród uczniów, z drugiej strony obserwował co się działo w społeczności sikhijskiej  przeplatają się z jego opowieścią już jako dorosłego człowieka, który patrzy wstecz.
Książka jest trudna. Przeczytałam ją z oporem choć jest dobrze napisana i ciekawie skonstruowana pod względem narracji. Szczerość i odwaga poruszania kontrowersyjnych tematów są poruszające. I to jest siła tej opowieści tak jak i poprzedniej książki Amandeepa "Sepia Leaves" w której znowu bazując na swoich doświadczeniach życiowych opisuje dzieciństwo naznaczone chorobą matki - schizofrenią.
Zdjęcia pochodzą z premiery książki.


środa, 10 października 2012

Ananya - Indian classical dance festival

 Kathak

Mohiniattam

Odissi

Odissi

Bharatanatyam

Dopiero co jeden festiwal się skończył już drugi się zaczął. Oto kilka zdjęć z kolejnych występów tradycyjnego tańca indyjskiego. Festiwal zorganizowany był w przepięknym miejscu - Purana Qila - jednej z fortec mogolskich władców Indii. Nie wszystkie z tych przedstawień były zajmujące. Niekiedy dosłowność i przewidywalność osłabiały efekt ale pewnie to charakterystyczne dla niektórych rodzajów klasycznego tańca indyjskiego. Za to tło i otoczenie było jak z baśni.

wtorek, 9 października 2012

Apetyczne ziemniaczki - czyli Shahi Kaaju Aloo


Właściwie nie mam zbyt wiele czasu na gotowanie więc nie tak często będą na tym blogu przepisy ale podaję jeszcze jeden przepis na prostą a stuprocentowo udaną potrawę. Przepis tej samej autorki co poprzedni N. Methy. Jest to tak smaczne że od razu można podwoić ilość składników.

Składniki:
4 łyżki orzechów Cashew
300gr ziemniaków
2 cebule
czosnek - kilka ząbków
imbir świeży - kawałek ok 2,5 cm długości
olej
kurkuma szczypta duża
kumin całe nasionka (pół łyżeczki)
1/4 łyżeczki garam masali
1/4 szklanki jogurtu
1/4 szklanki mleka
1/2 szklanki wody
świeża kolendra garstka listków posiekanych

Namaczamy orzechy Cashew - nerkowca 15 min w małej ilości wody. Przyznam, że bez tego ta potrawa też jest udana ale wtedy nazwa musiałaby być inna:-)
Ziemniaczki kroimy w kawałki ok 2,5 cm i smażymy w oleju na patelni, aż będą złote, odkładamy gotowe na bok. 2 cebule kroimy w krążki.
Czosnek i imbir oraz orzechy ucieramy na pastę w moździerzu.
Na patelni lub w rondlu rozgrzewamy olej dajemy kumin i 30 s czekamy aż popstryka ale nie zrobi się czarny. Dajemy cebulę, na małym ogniu smażymy aż się zeszkli ale nie zbrązowieje. Dodajemy dużą szczyptę kurkumy i 1/4 łyżeczki garam masali. Trzeba dobrze wymieszać i uważać żeby nie przypalić. Ja w tym miejscu dałam trochę wody.
Dodajemy pastę orzechowo - czosnkowo - imbirową, dodajemy jogurt, gotujemy na małym ogniu aż woda wyparuje i całość zrobi się bardziej gęsta.
Dodajemy mleko i wodę dusimy 2-3 min. Ja dałam więcej wody bo ziemniaki wchłaniają sos.
Dajemy ziemniaczki usmażone i posiekaną kolendrę, dusimy na małym ogniu, aż sos będzie gęsty. Podajemy i patrzymy jak znika z talerzy w sekundę:-)

poniedziałek, 8 października 2012

Dostawa do domu


Codziennie rano o 9tej dzwonek do domu - ta Pani czeka aż zejdziemy kupić u niej warzywa. Tylko jak tej Pani wyjaśnić że nie potrzebujemy codziennie tylu kilogramów warzyw jak dla trzypokoleniowej rodziny? Następnego dnia będzie dzwonić aż do skutku. W Indiach wiele usług znajduje Cię bez Twoich starań. O 6tej rano budzi nas głośne pac - uderzenie zwiniętej w rulon codziennej prasy wpadającej na taras. Raz o mało nie dostaliśmy w głowę gdy w bezsenny poranek oglądaliśmy wschód słońca. Nie musimy kupować w sklepie wody bo przynosi ją nam zajmujący się tym Pan. Po śmieci przychodzi inny. Od początku wprawiliśmy co najmniej w zakłopotanie sąsiadów tym, że nie skorzystaliśmy z usług pomocy domowej, która przychodziłaby gotować nam i prać. Nawet noszenie zakupów do domu jest małym dziwactwem, bo są od tego specjalni ludzie, a przejście się pieszo choćby 100m spotyka się z nieustającym dźwiękiem dzwonków riksz.

niedziela, 7 października 2012

Paneer Makhani

Minął miesiąc odkąd tu jestem w Delhi. Już trochę orientuję się w różnych miejscach w mieście. Tyle się tu dzieje każdego dnia, że czasem trudno wybrać gdzie się udać wieczorem. Zaczął się zresztą najciekawszy czas w roku - czas wydarzeń kulturalnych, festiwali, świąt.
Jak się okazało nie jesteśmy tacy zieloni, negocjujemy ceny za riksze takie jak znający hindi znajomy mieszkający w Delhi od 18 lat. Restauracja z południowoindyjskim jedzeniem, którą upodobaliśmy sobie najbardziej za pyszne thali i całokształt jest uznawana przez wielu za świetną o czym wczoraj się dowiedzieliśmy a trafiłam do niej już pierwszego dnia dzięki pewnemu dobremu przewodnikowi:-)

Czas na podzielenie się przepisem na pyszną potrawę:
Paneer Makhani - czyli ser indyjski (Paneer) w curry pomidorowym. (Makhani znaczy masło ale w tym sosie jest znacznie więcej składników:- ) Przepis znalazłam w książce Nity Methy.

Składniki:
250 gr sera paneer pokrojonego w kawałki o długości ok 2,5 cm - jest to indyjski ser biały, bardzo sprężysty, nie rozpuszcza się podczas duszenia przypomina tofu konsystencją nie wiem czym można go zastąpić spośród dostępnych w Polsce serów. Może właśnie użyć tofu choć to nie ten smak lub zrobić to jako inną potrawę dając ugotowane pokrojone w kostkę ziemniaki.

Sos:
3 łyżki masła lub oleju - (lepiej masła, ja użyłam klarowanego czyli ghee)
2 cebule drobno pokrojone, 
1 łyżeczka posiekanego świeżego imbiru
1/2 łyżeczki chilli w proszku,
6/7 pomidorów pokrojonych bez pestek (ok 500 gr) - ja użyłam 4 pomidory i 200 gr przecieru pomidorowego
1/4 szklanki jogurtu dobrze wymieszanego aż będzie gładki
3 łyżki orzechów cashew - namoczonych w wodzie przez 15 min i utartych w moździerzu na pastę - można pewnie zastąpić np migdałami obranymi ze skórki
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej, 1,5 łyżeczki soli lub tyle ile potrzebujemy do smaku, 3/4 łyżeczki garam masali - mieszanka przypraw dostępna pewnie w sklepach ze zdrową żywnością
1/2 lub 1 łyżeczka cukru 1/2 szklanki śmietany lub mleka
1 łyżka ketchupu

 Podgrzewamy dwie łyżki masła na patelni. Dodajemy cebulę, imbir. Smażymy na małym ogniu aż cebula zrobi się szklista. Dodajemy chilli, mieszamy. Dajemy pomidory przykrywamy pokrywką i dusimy 7-8 min aż pomidory zmiękną.
Dodajemy jogurt - dusimy aż sos znowu się zagęści. Zdejmujemy z ognia, studzimy i miksujemy na bardzo gładkie pure z 1/2 szklanki wody. Ja nie mam tu jeszcze miksera więc sos na zdjęciu nie jest tak gładki.
Rozpuszczamy 1 łyżkę masła w woku lub w głębokiej patelni. Wlewamy pomidorowe pure mieszamy i dusimy na małym ogniu przez 3-4 min 
Dodajemy cukier, garam masalę, sól i ketchup, mieszamy. Dodajemy pastę z orzechów gotujemy na małym ogniu 1-2 min. Wlewamy śmietanę lub mleko, tyle żeby konsystencja sosu była gęsta lejąca. Dodajemy ser gotujemy chwileczkę na małym ogniu i podajemy przybrane liśćmi kolendry i kleksem śmietany. Można podawać z indyjskim chlebem lub z ryżem.

piątek, 5 października 2012

Muzyczna uczta

Wczoraj po ostatnim koncercie festiwalu indyjskiej muzyki klasycznej podszedł do nas sikh. Zapytał czy my zrozumieliśmy to co widzieliśmy i czego słuchaliśmy. Odpowiedzieliśmy, że wydaje nam się ze tak. On na to czy chcemy żeby nam wyjaśnił - koncept jest taki, że muzyk podczas koncertu ma kontakt z Bogiem - tu uniósł rękę do góry - poprzez swój głos lub instrument przekazuje jego głos publiczności i on trafia do naszych serc. Jakkolwiek górnolotnie to brzmi wielokrotnie tak to odbieraliśmy podczas tych wieczorów z najlepszymi przedstawicielami muzyki klasycznej a szczególnie podczas ostatniego koncertu Pandita Jasraj.

Pandit Jasraj - wokal
Można śmiało powiedzieć że to była uczta duchowa. Zresztą ten muzyk jest jednocześnie uznawany za guru i po występie wiele osób podeszło do niego po błogosławieństwo lub żeby go dotknąć. Muszę przyznać że to jak publiczność reagowała na grę i śpiew było samo w sobie ciekawe. W szczególnych momentach wznosili nagle ręce ku górze wykrzykując jakieś słowa zachwytu. Niejeden sam śpiewał po cichu, wybijał rytm ręką na kolanie a czasem zakrzyknął coś do występującego. Indyjskie ragi mogą być trudne dla zachodniego odbiorcy, ale oferują więcej niż tylko muzykę.


Pt. M. Venkateshkumar - wokal

Ustad Imrat Khan z synkiem - sitar

Vidushi Savita Devi - wokal

Pt. Rajan -Sajan Mishra - wokal

Vinayak Torvi - wokal

Ustad Shujaat Khan - sitar i Tejendra Narayan Majumdar - sarod

Ustad Abdul Rashid Khan (105 lat!!!) - wokal