niedziela, 7 kwietnia 2013

Dlaczego Indie fascynują?

W pierwszych tygodniach pobytu w Indiach poznałem ciekawego Francuza. Na wesołej imprezie mieszkających tu ekspatów – prawdziwej wieży Babel – pośród Brazylijczyków, Afgańczyków, Belgów, Polaków, Indusów i innych, zagadaliśmy się na wiele godzin przegapiając serwowane pieczone szaszłyki i tracąc okazje na nowe znajomości. Gilles mieszka w Indiach od ponad 18 lat. Tańczy, reżyseruje, uczy, medytuje, organizuje spektakle. Nie chce już wracać do Francji i Indie wybrał jako nowy dom. Rozmawialiśmy o tym co nas ciągnie do Indii. – „Ten kraj nie daje się pojąć i nie da ci spokoju. Jednego dnia wydaje ci się, że coś już zrozumiałeś. Drugiego wydarzy się coś co rozwali w pył całą tą wiedzę. I będziesz musiał zaczynać od nowa”.

Gilles tańczący na tle Świątyni Lotosu w Delhi, 2013
Od kilku miesięcy chodzę regularnie do najbliższego osiedlowego sklepiku po mleko, jajka, herbatę czy wodę. Ciągle jednak nie udało mi się zdobyć zaufania właściciela, żeby odpowiadał mi choćby na „dzień dobry” czy zaangażował w dłuższą rozmowę. Jego obojętna twarz nie zdradza żadnych emocji i wprowadza we mnie niepokój bycia „obcym”. Sto metrów dalej jest sklep – U Ramesha. Starszy pan zawsze wita mnie uśmiechem i sprawdza moje postępy w hindi, cierpliwie powtarzając poszczególne zwroty. Jest cudowny.
Jeśli ktoś przyjedzie do Indii i będzie zwracał uwagę na tylko takie miejsca jak pierwszy sklep – wyjedzie zdegustowany i zawiedziony. Jeśli ktoś będzie widział tylko te drugie – zachwycony i zakochany. Ale jak ktoś będzie starał się dostrzec je wszystkie – może zwariować. Albo z czasem wypracować jakiś bardziej pełny obraz Indii, które jednak ciągle nie dadzą się jednoznacznie zaszufladkować. To wymykajace się coś, ta niemożność generalizacji, ta różnorodność niedająca się uprościć, te ciągłe zmiany akcji – to chyba najbardziej fascynuje.

Albo jeszcze inaczej. Wczoraj w nocy przed jednym z klubów spotykamy troje młodych, sympatycznych Indusów. Jeden z nich, już dość dobrze pijany, w przypływie szczerości wykrzykuje mi do ucha praktyczne rady podróżowania po Indiach, ostrzega przed skorumpowaną policją, przed naciągaczami i oszukującymi riksiarzami. „Uważaj – zdradza mi główną tajemnicę – nie można ufać Indusom! Wszyscy jak widzą obcokrajowca to chcą wyciągnąć tylko jego kasę, zrobić w konia, oszukać. Ja jestem inny – zastrzega – ale wszyscy Indusi to kłamcy!”. Rozstajemy się serdecznie a ja zostaję z tą wiedzą nieco zakłopotany. Czuję się trochę jak strożytni Grecy, próbujący rozwikłać paradoks Epimenidesa. Ten grecki filozof pochodzący z Krety miał zasłynąć stwiedzenim, że „Kreteńczycy zawsze  kłamią”. Mówił więc prawdę, czy kłamał? W co wierzyć? Incredible India!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz