sobota, 30 marca 2013

Wielkanoc

Chrześcijaństwo jest obecne w Indiach od dawien dawna – dużo dłużej niż w Polsce. Według jednej legendy już Apostoł Tomasz (ten „niewierny”) miał przywędrować do Indii w latach 50-tych I w.n.e. i został pochowany w Chenai (dawniej Madras). Chrześcijanie na południu Indii nazywani są do dziś "chrześcijanami św. Tomasza". Według innych wierzeń (np. muzułmańskiej sekty Ahmadiya) do Indii dotarł nawet sam Jezus Chrystus, który wcale nie umarł na krzyżu w Jerozolimie, ale dokończył spokojnego żywota w Kaszmirze, i w stolicy tego stanu – Srinagarze do dziś można zwiedzać jego nieco zapomniany grób. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że pierwsi chrześcijanie dotarli nieco później – w IV-V wieku razem z kupcami i żeglarzami przemierzającymi Ocean miedzy Bliskim Wschodem a południowymi Indiami. Na wybrzeżu malabarskim (dzisiejsza Kerala) osiedlali się jednak głównie członkowie starych obrządków chrześcijańskich – nestorianie i Syryjczycy i to te odłamy chrześcijaństwa są najstarsze w Indiach.
Sacred Heart Cathedral - jedna z głównych świątyń katolickich w Delhi























W kolejnych wiekach istniał regularny kontakt miedzy chrześcijanami w Indiach, na Bliskim Wschodzie (tam w starożytności było centrum chrześcijaństwa) i w Europie. Dopiero narodziny islamu i rozpowszechnianie nowej religii monoteistycznej na Bliskim Wschodzie (albo w Azji Zachodniej jakby powiedziano w Indiach) i kolejne fale najazdów muzułmańskich na Indie przerwały tradycyjne połączenia z Europą. Dlatego też, kiedy Portugalczycy chcieli nawracać na chrześcijaństwo świeżo odkryte Indie na początku XVI w. ku swojemu zaskoczeniu odkryli, że Ewangelia jest tam dobrze znana. Mimo to, kolejne misje chrystianizacyjne (m.in. pochowanego na Goa - Franciszka Xawerego) szerzyły katolicyzm na pobijanych ziemiach, szczególnie w Kerali i na Goa, które pozostało kolonią portugalską do 1961 r. Wraz z nadejściem kolonistów brytyjskich w XVIII i XIX wieku, a następnie amerykańskich misjonarzy w XX wieku w Indiach rozpowszechnił się także protestantyzm w wielu różnych odłamach, szczególnie w stanach północno-wschodnich, jak Meghalaya, Nagaland, Mizoram, gdzie chrześcijanie należą do większości mieszkańców.
Wnętrze anglikańskiej katedry Odkupienia w Delhi podczas ceremonii ślubnej
Dziś w Indiach mieszka ok 25 milionów milionów chrześcijan, którzy stanowią tu jednak niedużą (2,3%), ale wpływową i widoczną mniejszość. Słyną szczególnie z prowadzenia szpitali i świetnych szkół, gdzie także wielu hindusów czy muzułmanów posyła swoje dzieci po bezpłatną i dobrą edukację. Poza pojedynczymi przypadkami napięć (jak w Orisie w 2009 r.), które najczęściej mają przyczyny niereligijne (sprawy ekonomiczne, rywalizacja o wpływy polityczne, spory prywatne, etc.) żyją tu raczej dobrze i bez problemów (wbrew temu co głoszą niektóre środowiska katolickie w Polsce). Uwzględniając zasadę świeckości państwa, ale też równości wszystkich religii- także najważniejsze święta chrześcijańskie – Boże Narodzenie i Wielkanoc – uznane są za oficjalne święta państwowe.
Nuncjatura Apostolska w New Delhi z pomnikiem Papieża JP2 na pierwszym planie
Wielki Piątek jest tutaj uznany za dzień wolny. W Delhi uroczystości religijne odbywają się w kilkudziesięciu kościołach i kaplicach różnych odłamów chrześcijaństwa. Kaplica Nuncjatury Apostolskiej (przedstawicielstwa Watykanu) zorganizowała nawet w Wielką Sobotę świecenie pokarmów dla Polaków, którzy widać jako nieliczni obchodzą ten dodatkowy zwyczaj. Dla większości mieszkańców Indii to natomiast tylko kolejny dzień wolny i szansa na dłuższy weekend. Kiedy za oknem temperatura oscyluje wokół 30 stopni C, a wokół śpiewają ptaki, Wielkanoc na obczyźnie ma nawet swoje zalety…

Życzymy zatem wszystkim radosnych i pięknych świąt oraz szybkiego nadejścia wiosny,!!!

czwartek, 28 marca 2013

zmora czytania



Indie to kraj kontrastów i paradoksów. Nie powinno zatem dziwić, że choć mieszka tu najwięcej na świecie analfabetów, jednocześnie najwięcej ludzi czyta prasę. Według ostatnich danych ONZ, tylko 62,8% osób powyżej 15 roku życia umie w ogóle pisać i czytać. Szacuje się, że populacja niepiśmiennych w Indiach wynosi 280 milionów osób – aż jedną trzecią analfabetów na świecie. 


Ale w Indiach wydaje się też najwięcej gazet, w największej liczbie języków, dla największej liczby czytelników. Najpopularniejszym indyjskim dziennikiem jest wydawane w języku hindi Dainik Jagran trafiający codziennie do ponad 16 milionów odbiorców (dla porównania najpopularniejszy dziennik w Polsce – Fakt – miał średni nakład dzienny w I kw. 2011 r. 530 tysięcy egzemplarzy, a Gazeta Wyborcza – 370 tys.) Wśród gazet angielskojęzycznych prym wiodą The Times of India –7,6 milionów czytelników; Hindustan Time – 3,8 miliona; The Hindu – 2,1 miliona. Podobnie to też ogromny rynek wydawniczy, na którym prawie 12 tys. wydawców publikuje rocznie około 90 tys. książek w ponad 18 językach. 






















Indie to też jeden z niewielu krajów, gdzie dynamiczny rozwój Internetu nie zagraża ciągle przetrwaniu tradycyjnych form wydawniczych. Liczba użytkowników Internetu wzrosła z 5 milionów w 2000 r. do 140 milionów pod koniec 2012 r., a liczba posiadaczy kont na facebooku osiągnęła 63 miliony – trzeci najwyższy wynik na świecie! Nowe i stare formy czytelnictwa funkcjonują dobrze obok siebie i szacuje się że obydwie czeka dalsza ekspansja.


W efekcie nie jest trudno spotkać kogoś zaczytanego w gazetę, lub sprawdzającego informacje na najnowszym modelu ipada. Zmora czytania dosięgnęła nawet świętych mędrców – sadhu- zagłębionych w wieści z tego świata, zamiast rozwiązujących zawiłości ludzkiej egzystencji…

środa, 27 marca 2013

Happy Holi!

Holi to jedno z najważniejszych świąt hinduistycznych obchodzonych niemal w całych Indiach. Wytłumaczenie mitologiczne jest tak skomplikowane i różne w innych częściach kraju i w poszczególnych sektach hinduizmu, że można to sobie tutaj darować. Generalnie chodzi o radosne powitanie wiosny i odradzającej się przyrody. Przypomina to bardzo nasz "lany poniedziałek" wzbogacony o obrzucanie się kolorowymi proszkami. Od rana więc wszyscy sypią na siebie różne barwniki, wcierają w twarz specjalne pasty, wymieniają się życzeniami i uściskami i oblewają wodą, tańczą na ulicach i spotykają w rodzinnym gronie. Trochę słyszeliśmy wcześniej o współczesnych wypaczeniach tej tradycji i wiele osób zalecało raczej zostanie w domu. Nic z tych rzeczy - razem z naszymi gośćmi z Polski stawiliśmy temu wyzwaniu czoła i spotkaliśmy się raczej z niezwykłą serdecznością i gościnnością, radosnym świętowaniem, które nie łamie jednak żadnych zasad, no i... z kilogramami kolorowych proszków i maści. Pięknie było!











 










piątek, 22 marca 2013

Dwa dni w Nepalu

To była najkrótsza wyprawa jaka mogła się wydarzyć. Ale zdążyło nas urzec zupełnie inne piękno Nepalu. Ludzie, architektura, rytuały, które udało nam się zobaczyć w świątyniach i zarys Himalajów. Wrócimy tam. Zdjęcia pochodzą z Bhaktapur, średniowiecznego miasta w pobliżu Kathmandu.  



























czwartek, 21 marca 2013

just jazz

Poza muzyką tradycyjną, w Delhi można posłuchać coraz częściej jazzu, także tego z Polski. Na zakończonym niedawno trzecim Delhi International Jazz Festival wystąpiła polska grupa New Bone Quintet Band. Chłopaki wypadli całkiem dobrze rozpoczynając cykl koncertów w jednym z pięknych delhijskich parków, który na kilka dni łączył klimat sali koncertowej i radosnego letniego pikniku. Po raz kolejny Polska zaznaczyła swoją obecność na bogatej mapie kulturalnej Delhi pokazując swoja współczesną i atrakcyjną stronę. To zasługa Instytutu Polskiego w Delhi, który choć powstał dopiero w zeszłym roku w czerwcu, trzeba przyznać, robi dobrą robotę dla popularyzacji polskiej kultury w Indiach.


niedziela, 17 marca 2013

Kumbha Mela






















Po wielu próbach, w końcu udało się, rzutem na taśmę, dotrzeć na festiwal Kumbha Mela w Allahabadzie. Chociaż na ostatni dzień prawie dwumiesięcznego święta (10 marca) przyjechało tylko (sic!) 7 milionów pielgrzymów, nie było największej atrakcji, czyli uroczystych pochodów naga babas (nagich ascetów) i różnych zakonów mnichów hinduistycznych, a miasto namiotów było już niemal całkiem opuszczone, to miejsce nadal robi niezwykłe wrażenie. Teren festiwalu jest po prostu ogromny, tak że całości nie można objąć wzrokiem. Najświętsze miejsce, gdzie spotykają się wody Jamuny i Gangesu – Sangam – przez cały dzień jest świadkiem rytualnych kąpieli, a nocą zamienia się w ogromne obozowisko, gdzie pielgrzymi z całego kraju śpią, gotują, śpiewają i modlą się, czekając na wschód słońca, kiedy znowu ruszą zanurzyć się w rzece. Co jakiś czas można natknąć się na pojedynczych ascetów-sadhu lub grupki szkolących się w swojej profesji kapłanów – braminów. Palące słońce odbijające się w białych piaskach wybrzeża i majaczące po horyzont słupy elektryczne tworzą nieco surrealistyczną atmosferę. Tłum tysięcy wielobarwnych postaci przepływa we wszystkie strony między sprzedawcami kwiatów, różańców, baloników czy kolorowych proszków. Całość przypomina klimat jarmarku lub odpustu. Aż strach pomyśleć jak tu musiało być w kulminacyjnym momencie festiwalu.

Zaskakuje też bardzo dobra organizacja. Miejsca do kąpieli są ograniczone drewnianą palisadą, a strażnicy na łodziach leją długimi kijami śmiałków, którzy próbują wypłynąć na głębsze wody poza wyznaczony teren. Zejście do wody wzmocnione jest workami z piaskiem zapobiegając obsunięciom ziemi, a kilkanaście metrów nabrzeża wyłożone jest grubą warstwa słomy, dzięki czemu nigdzie nie robi się błoto. Z megafonów rozlegają się co chwilę ogłoszenia organizacyjne i informacje na temat zagubionych osób. Porządku strzegą policjanci na koniach i patrole piesze. Zjeść można w specjalnych stołówkach, aśramach lub ulicznych straganach. Chociaż miejsca w hotelach od dawna były pozajmowane a ceny wzrosły kilkakrotnie na czas festiwalu, nam udało się przenocować w jednym z aśramów za symboliczną opłatę. Poza tragedią na dworcu kolejowym sprzed miesiąca, festiwal przebiegł bez poważniejszych incydentów. Szacuje się, że przez te niespełna dwa miesiące przez miasto przewinęło się ponad 100 milionów osób.







W jednym z komentarzy prasowych ktoś słusznie zauważył, że jeśli Indie były w stanie w kilka miesięcy przygotować tak wielką imprezę i zbudować całe miasto dla dwóch milionów pielgrzymów, wyposażone w bieżącą wodę, elektryczność i drogi to faktycznie powinny być w stanie zbudować podobną infrastrukturę w tysiącach indyjskich miast i miasteczek. Dla indyjskich pielgrzymów Kumbha Mela to ważne wydarzenie religijne, dla zagranicznych obserwatorów – to ciekawe zjawisko kulturowe, a dla władz – trudne wyzwanie organizacyjne. I dla wszystkich to zapewne doświadczenie niezapomniane. Kolejna okazja żeby to doświadczyć za trzy lata w mieście Nasik nad Godavari.







sobota, 16 marca 2013

Muzyka sufich

Delhi to doskonałe miejsce na poznawanie nie tylko indyjskiej muzyki klasycznej, ale też muzułmańskiej muzyki sufich. W ostatnich latach można zaobserwować rosnące zainteresownie muzycznym dziedzictwem muzułmanów.  W kraju gdzie mieszka ok 180 milionów wyznawców islamu to może być dobra strategia ocieplania wizerunku i promowania tolerancyjnej wersji religii.
Tylko na początku marca niemal jednocześnie odbywały się w Delhi trzy duże festiwale miedzynarodowe prezentujące muzykę sufich z Indii, ale też Turcji, Uzbekistanu, Iranu, czy Pakistanu. Festiwale sufickie ma już też wiele innych miast w całych Indiach.  Do tego w Delhi już codziennie można wybrać się w okolice grobowca świętego Aulyia Chisti Nizammudin na muzyczne ceremonie qawalli.
Nam udało się ostatnio wysłuchać pięknego koncertu qawalli w wykonaniu muzyków z Pakistanu - krewnych najsłynniejszego wykonwcy tego gatunku - Nusrat Fateh Ali Khana. Naprawdę, można było poczuć się jak na koncercie samego mistrza.



wtorek, 5 marca 2013

Wiosna

To się stało bez ostrzeżenia, bez wyczekiwania, bez przejściowych etapów - zrobiło się 30 stopni i już. Ze swetrów i szali wskoczyć trzeba było w podkoszulki i sandały:-) Wszędzie pojawiły się jakieś gotowe kwiatki.